Ofiary własnego sukcesu. Rozbiórka Eintrachtu Frankfurt

Ofiary własnego sukcesu. Rozbiórka Eintrachtu Frankfurt

W ciągu kilku tygodni zdobywca Pucharu Niemiec stracił trenera i cały kręgosłup drużyny. To nie jest dobry prognostyk przed jesienią, w której trzeba będzie rywalizować na trzech frontach.

  • Eintracht opuścili trener Niko Kovac, Kevin-Prince Boateng, Marius Wolf, Omar Mascarell i Lukas Hradecky, a niepewna jest także przyszłość Antego Rebicia.
  • Trener Adolf Huetter planuje zmienić styl gry w taki sposób, by Eintracht więcej utrzymywał się przy piłce. To ambitne, ale wymagające czasu, którego we Frankfurcie nie mają.
  • Dyrektor sportowy Fredi Bobić nadal buduje klub na zagranicznych talentach, które nie przebiły się w większych klubach.

Trener Niko Kovac i jego asystent Robert Kovac w Bayernie Monachium. Kevin-Prince Boateng, lider drugiej linii, w Sassuolo. Skrzydłowy Marius Wolf w Borussii Dortmund. Omar Mascarell, defensywny pomocnik, w Schalke 04. Bramkarz Lukas Hradecky w Bayerze Leverkusen. Napastnik Ante Rebić teoretycznie jeszcze w klubie, ale po udanym mundialu, zakończonym wicemistrzostwem świata, jego transfer do któregoś z potentatów to kwestia czasu. W ciągu miesiąca cały kręgosłup Eintrachtu Frankfurt, który w maju zapewnił klubowi pierwsze trofeum od trzydziestu lat, przestał istnieć.

Cóż to był za powiew optymizmu we Frankfurcie. Dyrektor sportowy Fredi Bobić trafił z transferami. Ryzykowna polityka budowania składu na zagranicznych talentach, które znalazły się na zakrętach w wielkich klubach, przyniosła zaskakująco dobre skutki. Wyjęty z Realu Madryt Mascarell wyrósł na jednego z najbardziej nieprzyjemnych defensywnych pomocników ligi. Rebić, który odbił się od Serie A we Fiorentinie, we Frankfurcie złapał drugi oddech. Wolf, oddany bez żalu przez Hannover 96, wyrósł na jednego z ciekawszych skrzydłowych ligi. Boateng, którego w Niemczech wszyscy bali się już zatrudniać, po aferach z czasów Schalke, Borussii Dortmund czy Herthy, okazał się dojrzałym liderem. Nad wielokulturową i trudną szatnią zapanował Kovac, który najpierw obudził u piłkarzy wolę walki, później nauczył ich dobrego bronienia własnej bramki, a w trakcie rundy wiosennej udowodnił także, że potrafi szlifować również grę ofensywną. Eintracht płynnie zmieniał systemy z trójki na czwórkę obrońców. Potrafił się zamurować, ale i potrafił prowadzić grę. Był rewelacją sezonu. Bobić zaczął mówić o odbudowie silnej pozycji Eintrachtu w niemieckiej piłce. Kibice zaczęli marzyć, że w osobie Kovaca trafił im się trener w typie Juergena Kloppa, który pozwoli klubowi przeskoczyć kilka szczebli w ligowej drabince. Triumf nad Bayernem w finale Pucharu Niemiec był zwieńczeniem tej bajki. Kolejnych rozdziałów trudno się spodziewać. Eintracht dopada trudna rzeczywistość.

W ciągu kilku tygodni frankfurcki klub musi się sportowo wymyślić na nowo. Trener Adolf Huetter, który dopiero co świętował mistrzostwo Szwajcarii z Young Boys Berno, chce nauczyć Eintracht gry bardziej opartej na posiadaniu piłki, kombinacyjnej, bardziej wymagającej niż futbol Kovaca. Musi to robić bez największych gwiazd, bo te zostały wyjęte przez silniejsze kluby. Musi to zrobić w letnim okresie przygotowawczym, bo gdy sezon ruszy, nie będzie już na to czasu. Eintracht zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Europy, co oznacza, że przynajmniej do grudnia będzie musiał walczyć na trzech frontach. Jesienią nie będzie czasu na trenowanie, a jedynie na regenerację i podróże. Kadra musi być szeroka. Nie tylko liczbowo, ale i jakościowo. To jednak kosztuje niemało. A Eintracht do finansowych potentatów nie należy. Już samo to – nawet bez kadrowej rewolucji - zapowiadałoby trudny sezon. Co roku widać, że zespoły nie do końca przyzwyczajone do gry w europejskich pucharach mają trudności w Bundeslidze i często lądują w dolnej połowie tabeli.

Bobić nie zrezygnował tego lata z ryzykownej polityki transferowej. Ściąganie zagranicznych talentów może wypalić znakomicie, ale nie jest łatwą drogą, bo zawodnicy muszą się przyzwyczajać do innej kultury, języka i ligi. Następcą Hradecky'ego ma być Duńczyk Frederik Roennow, rezerwowy bramkarz reprezentacji na mundialu, który ostatnio grał w Broendby. O miejsce między słupkami będzie z nim rywalizował Felix Wiedwald, w Bundeslidze znany m.in. z Werderu Brema, jednak uznawany za raczej przeciętnego bramkarza. Pozostali nowi piłkarze to wielkie niewiadome. Napastnik Goncalo Paciencia ostatnio grał w FC Porto. Lucas Torro, następca Mascarella, podobnie jak on przychodzi z Realu, ale nigdy nie grał wyżej niż w drugiej lidze hiszpańskiej. Stoper Evan N'Dicka, wzięty z II-ligowego francuskiego Auxerre za pięć milionów euro, to ponoć duży talent, ale też jeszcze niezweryfikowany na tym poziomie. Nicolai Mueller, sprowadzony z Hamburgera SV w miejsce Wolfa, to zawodnik doświadczony, ale cały poprzedni sezon stracił z powodu kontuzji więzadeł krzyżowych. W kadrze jest na razie tylko jedenastu Niemców, co sprawia, że Huetter – tak, jak Kovac – będzie musiał się wykazać dużymi umiejętnościami budowania atmosfery w wielokulturowej szatni. Sam trener też jest niewiadomą, bo dotychczas pracował jedynie w ligach austriackiej i szwajcarskiej, bez wątpienia znacznie słabszych od Bundesligi.

Ważnym pytaniem przed startem Bundesligi jest jeszcze przyszłość Rebicia. Z jednej strony Eintrachtowi jego obecność bardzo by się przydała. Z drugiej, zawodnicy po takich sukcesach raczej niechętnie zostają w klubach formatu Eintrachtu, a na skrzydłowym można by w tym roku zarobić nawet pięćdziesiąt milionów euro, co pomogłoby w zbudowaniu jeszcze silniejszych klubowych fundamentów. Niezależnie od przyszłości Chorwata, wygląda na to, że klub z Hesji będzie czekał bardzo trudny sezon. Jeśli Huetter nie okaże się cudotwórcą, powtórzenie awansu do europejskich pucharów będzie bardzo trudne. Eintracht może dołączyć do długiej listy klubów, które stały się ofiarami swoich wyjątkowo dobrych sezonów.


Michał Trela -.Onet.pl

źródło: onet.pl