W Liverpoolu znów jest Trent na Ligę Mistrzów
Już tylko spora sensacja może zabrać piłkarzom Liverpoolu fazę grupową Ligę Mistrzów. Drużyna z Anfield triumfowała 2:1 w Hoffenheim w pierwszym meczu IV rundy eliminacyjnej rozgrywek i w niezłych, choć nie bardzo dobrych humorach wyczekuje rewanżu. Pełnię szczęścia zabrała im kontaktowa bramka Niemców z końcówki. Pierwszą bramkę dla The Reds zdobył 18-letni Trent Alexander-Arnold.
Nie szybcy i swoją brawurą wprawiający obrońców w zakłopotanie Sadio Mane, Mohamed Salah czy Roberto Firmino byli we wtorek bohaterami klubu z miasta Beatlesów. Niespodziewanie tym stał się słabiej znany fanom Premier League Trent Alexander-Arnold. 18-letni prawy obrońca dał sygnał Kloppowi, że będzie w stanie rozwiązać jeden z problemów powstałych po pożegnaniu sfrustrowanego i pragnącego wzmocnić Barcelonę Philippe Coutinho. Być może młodzieniec nie ma w sobie jeszcze dryblingu i przeglądu pola brazylijskiego kolegi, ale najwidoczniej pod względem uderzania ze stojącej piłki wcale mu nie ustępuje. W 35. minucie 18-latek zaskoczył nawet swojego trenera, gdy przepięknie, technicznie przymierzył z rzutu wolnego.
Liverpool wychodził wtedy na prowadzenie 1:0, lecz gwoli ścisłości powinien jedynie wyrównać stan rywalizacji. Wcześniej bowiem gospodarze powinni byli bezwzględnie strzelić gola. Serge Gnabry w polu karnym wkręcił w ziemię Dejana Lovrena i został przez Chorwata powalony na ziemię, co poskutkowało jedenastką. Tej jednak Andrej Kramarić nie wykorzystał, uderzył bardzo źle, lekko, praktycznie w sam środek i Simon Mignolet nie musiał się nawet specjalnie starać, aby to uderzenie sparować.
Gracze z Wirsol Rhein-Neckar Arena i w drugiej połowie sami właściwie spisali siebie na straty. Gdy kwadrans przed końcem James Milner dośrodkował z lewej strony, to jego centrę niefortunnym odbiciem przedłużył i wpakował do siatki pomocnik miejscowych Havard Nordtveit.
Błędy ambitnych Wieśniaków nie pogrzebały ostatecznie ich szans na awans. W końcówce udało im się przycisnąć. Tym, który zdobył bramkę i dał klubowi nadzieję, był Mark Uth. Niemniej Niemcy są w bardzo trudnej sytuacji i do Liverpoolu jadą niemalże po cud.
źródło: Eurosport