Polska kolonia w 2. Bundeslidze topnieje

Polska kolonia w 2. Bundeslidze topnieje

Od kilku lat zmniejsza się liczba Polaków w Bundeslidze, a od tego lata podobną niepokojącą tendencję widać na jej zapleczu. Do rozpoczynającego się w piątek sezonu 2. Bundesligi przystąpi cztery razy mniej polskich zawodników, niż w maju go kończyło.
Dwunastu Polaków występowało w poprzednim sezonie w 2. Bundeslidze. Nadchodzące rozgrywki rozpocznie ich tylko trzech.

Waldemar Sobota i Artur Sobiech mogą liczyć na regularną grę. Kacper Przybyłko wciąż ma problemy zdrowotne.
FC Ingolstadt faworytem do awansu. Jednak pretendentów jest w tym roku wyjątkowo dużo.

Miniony sezon nie był dobry dla polskich zawodników w 2. Bundeslidze. Od momentu transferu Rafała Gikiewicza do SC Freiburg, w drugiej lidze niemieckiej nie ma Polaka, który byłby gwiazdą drużyny. Zdecydowana większość naszych piłkarzy miała problem z wywalczeniem miejsca w składzie. I w lecie, gdy nadszedł czas rozliczeń, były tego efekty. Oskar Zawada i Sebastian Boenisch spadli z ligi, Jakub Kosecki, Daniel Łukasik, Tomasz Hołota, Adam Matuszczyk i Michał Mak (on już w zimie), wrócili do Polski. Z Pawłem Dawidowiczem rozstało się VfL Bochum, a Marcin Kamiński awansował do Bundesligi. Jako że żaden nowy Polak jak na razie nie zasilił klubów 2. Bundesligi, naszych piłkarzy zostało tylko trzech. To najgorszy wynik od siedmiu lat, gdy Polskę na zapleczu Bundesligi reprezentowali jedynie Tomasz Kos, Tomasz Zdebel i Sebastian Tyrała. Teraz pozostaje nam kibicowanie Arturowi Sobiechowi, Waldemarowi Sobocie i Kacprowi Przybyłce.

Co może cieszyć, to fakt, że dwóch z trzech przedstawicieli naszej nielicznej kolonii, powinno odgrywać w swoich zespołach ważne role. Sobota ma za sobą bardzo udaną wiosnę w barwach FC St. Pauli. Nawet po zmianie trenera na Olafa Jenssena nic się nie zmieni. Polski skrzydłowy ma pewne miejsce w podstawowym składzie na piątkową (20.30) inaugurację sezonu przeciwko VfL Bochum. Drużyna z Hamburga, po rewelacyjnej wiośnie i solidnych wzmocnieniach, na czele z Cenkiem Sahinem, ściągniętym za 1,3 miliona euro z tureckiego Basaksehiru, jest jednym z kandydatów do awansu.

Jeszcze większe szanse na grę o czołowe lokaty daje się jednak nowemu zespołowi Sobiecha. Polski napastnik, z którym Hannover 96 po awansie do Bundesligi nie przedłużył kontraktu, utrzymał się na niemieckim rynku. Do spadkowicza SV Darmstadt dołączył dopiero osiem dni przed startem ligi, dlatego prawdopodobnie rozpocznie sezon na ławce rezerwowych, ale z Polakiem wiąże się w Hesji duże nadzieje. O miejsce w składzie ma rywalizować z Amerykaninem Terrencem Boydem i Australijczykiem Jamiem MacLarenem. Jest jednak w stanie ją wygrać. Polak trafił do najbardziej doświadczonej kadry w całej lidze. Jest jednym z siedemnastu zawodników Darmstadt, którzy mają na koncie występy w najwyższej lidze niemieckiej. Choć z klubu odeszło kilku ważnych piłkarzy, na czele z Marcelem Hellerem (Augsburg), Jeromem Gondorfem (Werder) czy Michaelem Esserem (Hannover 96), udało się zatrzymać trenera Torstena Fringsa, trzon zeszłorocznej kadry (Hamit Altintop!) i dołączyć mistrza świata Kevina Grosskreutza. Akcje Darmstadt stoją wysoko.

Rozpoczynający się sezon będzie jednak takim, w którym wyjątkowo ciężko o typowanie. W poprzednich dwóch latach wszystko było jasne właściwie przed rozpoczęciem rozgrywek. SC Freiburg i RB Lipsk dwa lata temu oraz VfB Stuttgart i Hannover 96 rok temu, przerastały ligę pod każdym względem i bez większych problemów udowodniły to na boisku. Teraz bezdyskusyjnego faworyta brakuje, dlatego o awansie marzy połowa ligi. Największe szanse daje się spadkowiczowi FC Ingolstadt, które ustanowiło tego lata wszelkie rekordy. Sprzedało tego lata zawodników za największe kwoty (Markus Suttner i Pascal Gross do Brighton za 7,5 miliona euro, Elias Kachunga do Huddersfield za 1,3 mln, Mathew Leckie do Herthy za 3 miliony), dokonało najwyższych transferów (Stefan Kutschke z Drezna za 1,5 mln, Paulo Otavio z LASK za 1,35), zachowało przy tym najlepszy bilans transferowy (8,6 mln na plusie) i zdołało utrzymać trenera Maika Walpurgisa oraz gwiazdy – Marvina Matipa, Almoga Cohena oraz Daria Lezcana. Dla bawarskiego klubu natychmiastowy powrót do Bundesligi to podstawowy cel. 41 procent spadkowiczów się to udało.

Za murowanych kandydatów do gry o awans uchodzą też czołowe drużyny poprzedniego sezonu – Union Berlin i Eintracht Brunszwik, a z dalszego szeregu mogą zaatakować m.in. Bochum, z nowym, zdolnym trenerem Ismailem Atalanem, Fortuna, Norymberga czy Greuther Fuerth. Do tego grona jeszcze przed oknem transferowym można by zaliczyć Dynamo Drezno, które już w zeszłym sezonie rozegrało sporo świetnych meczów, jednak straty Kutschkego, Akakiego Gogii (Union) czy Marvina Stefaniaka (Wolfsburg) trudno będzie zrekompensować. Notabene transferów podobnych do tego Stefaniaka było tego lata zaskakująco mało. Oprócz gracza Dynamo jeszcze tylko dwóch piłkarzy wypromowało się do Bundesligi – Julian Pollersbeck z Kaiserslautern do HSV i Robert Zulj z Greuthera Fuerth do Hoffenheim.

Drużyna Przybyłki, czyli Kaiserslautern, po kilku nieudanych sezonach, nie jest w tym roku zbyt poważnie brana pod uwagę w walce o powrót do Bundesligi. „Czerwone diabły”, które w ostatnich latach często musiały walczyć o utrzymanie, chcą teraz rozegrać spokojniejszy sezon. Ich – najmłodsza w lidze, ze średnią wieku 23,5 roku – kadra wydaje się odrobinę silniejsza niż przed rokiem. Przybyłko sezon rozpocznie na trybunach, bo nadal przechodzi rehabilitację po urazie stopy, którego dostał w zeszłym sezonie. Były młodzieżowy reprezentant Polski nadal nie może uporać się ze swoją największą zmorą, czyli kontuzjami. Nawet po powrocie do zdrowia, w Kaiserslautern raczej ciężko będzie mu o grę w podstawowym składzie. Oprócz Sobiecha i Soboty, Polacy nie dostarczą nam więc raczej zbyt wielu emocji.

źródło: onet.pl