Mistrzowie Europy z drugiego szeregu

Mistrzowie Europy z drugiego szeregu

Jeden przez cały sezon walczył z kontuzją. Drugi przegrywał walkę o miejsce w składzie. Trzeci rok temu grał w IV lidze. Najlepszymi Niemcami na Euro U-21 w Polsce byli ci, po których najmniej się tego spodziewano.

  • Jeremy Toljan imponował przede wszystkim niesamowitą kondycją. Niektórzy koledzy z drużyny twierdzili, że w przerwach meczów nakręca się go jak zegarek. Inni żartowali, że trzeba wrzucić monetę.
  • Marc-Oliver Kempf w kadrze Stefana Kuntza pojawił się dopiero w tym roku. Wcześniej walczył z kontuzją kolana.
  • Julian Pollersbeck jeszcze w sierpniu bronił w IV lidze. Trzech zawodników, po których nikt się nie spodziewał, że zostaną najlepszymi piłkarzami mistrzów Europy.

UEFA wybrała najlepszym graczem turnieju Hiszpana Daniego Ceballosa. Uhonorowano tym samym tego, który potrafił grać najefektowniej, dać największe show, a niekoniecznie tego, który utrzymywał najrówniejszą formę przez cały turniej. Za takiego trzeba by bowiem uznać Jeremy'ego Toljana. Rzadko kiedy bocznemu obrońcy udaje się być centralną postacią zespołu, ale graczowi Hoffenheim na mistrzostwach w Polsce ta sztuka się powiodła. Finał zaczął nerwowo. Jego dwie proste straty pozwoliły Hiszpanom wyprowadzić groźne kontrataki. Później jednak zaliczył piękną asystę przy jedynym golu. To była już jego trzecia asysta w piątym meczu, co dla obrońcy jest wynikiem doskonałym. Bardziej od umiejętności dośrodkowywania, imponowała jednak u 23-latka kondycja. W meczu z Anglią, w którym w dogrywce wszyscy oddychali już rękawami, wyglądał, jakby miał wsadzone lepsze baterie. Niektórzy zawodnicy niemieckiej reprezentacji żartowali, że w przerwie nakręca się go jak zegarek. Bramkarz Julian Pollersbeck mówił, że z Toljanem jest jak z automatem – wrzuci się do niego kilka monet i zaczyna się ruszać żwawo jak wcześniej.

Jego dobra postawa na Euro U-21 nie była aż tak wielkim zaskoczeniem dla tych, którzy śledzili go na zeszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich. Horst Hrubesch, ówczesny selekcjoner, a dziś dyrektor sportowy DFB, nie ukrywał, że jest wielkim zwolennikiem talentu Toljana, a piłkarz rozegrał w Rio de Janeiro świetny turniej, po którym w ciepłych słowach wypowiadał się nawet Joachim Loew, wyczulony na każdego utalentowanego bocznego obrońcę, który pojawia się w kraju. Choć mówiło się o zainteresowaniu nim Chelsea i Tottenhamu, Toljan zapowiada się na razie na zawodnika turniejowego. W Polsce był najlepszym z Niemców, chociaż poprzedni sezon był w jego wykonaniu nie najlepszy. W Hoffenheim rozegrał tylko 1/3 możliwych minut. W nominalnym ustawieniu, nie zaliczał się do podstawowego składu ekipy Juliana Nagelsmanna, bo na prawym wahadle grał Pavel Kaderabek, a na lewym Steven Zuber. Toljan na turnieju w Polsce imponował tym bardziej, że grał na prawej obronie, czyli po stronie, na której rzadziej występuje (choć jest prawonożny). Jest jednym z tych graczy, którym wróży się najszybszy przeskok do kadry seniorskiej, także ze względu na to, że Niemcy od lat mają problemy z bokami obrony. Joshua Kimmich i Jonas Hector mogą mieć wkrótce groźnego konkurenta. Niemcy muszą się jednak spieszyć, bo teoretycznie piłkarz ma do wyboru inne reprezentacje. Choć podkreśla, że aktualnie ma tylko niemiecki paszport i czuje się Niemcem, jego matka pochodzi z Chorwacji, a ojciec ze Stanów Zjednoczonych. Gdyby tylko zechciał, Toljan mógłby grać dla któregoś z tych krajów. Prezentuje się jednak na tyle dobrze, że Niemcy raczej wychowanka Stuttgartu nie wypuszczą.

Być może jeszcze większym zaskoczeniem była turniejowa postawa kolegi z obrony Toljana – Marca-Olivera Kempfa. O ile gracza Hoffenheim można było kojarzyć z igrzysk, o tyle Kempfa znali już tylko najbardziej zatwardziali fani Bundesligi. 22-latek na razie nie zdołał rozegrać pełnego sezonu w najwyższej lidze. W Eintrachcie Frankurt, którego jest wychowankiem, nie zdołał się przebić i za 800 tysięcy euro przeszedł do Freiburga. Tam, w spadkowym sezonie, był jedynie zapchajdziurą. Owszem, mówiono, że może być następcą Matthiasa Gintera, ale w Bundeslidze nie zdążył tego pokazać. Po spadku, w 2. Bundeslidze był filarem obrony, jednak zeszłej jesieni doznał bardzo poważnej kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry na pół roku. Miejsce w kadrze dała mu dobra runda wiosenna. Choć grał wcześniej we wszystkich niemieckich kadrach juniorskich, akurat do U-21 długo nie mógł się przebić. Zadebiutował w niej dopiero w tym roku, nie rozegrawszy żadnego meczu w eliminacjach do polskiego turnieju. Do Krakowa przyjeżdżał z zaledwie dwoma spotkaniami w kadrze Stefana Kuntza. Miał być jedynie zmiennikiem. Już na początku czerwca okazało się, że poważnej kontuzji doznał Jonathan Tah z Bayeru Leverkusen. Kempf wskoczył do jedenastki za niego. W Polsce rozegrał pięć meczów. Wszystkie na znakomitym poziomie. Imponował nie tylko grą w defensywie, ale też świetnym wyprowadzaniem piłki lewą nogą. I pełnym spokojem, jakby na arenie międzynarodowej miał już na koncie sto meczów, a nie jeden, w Lidze Europy, w barwach Eintrachtu Frankfurt.

Uzupełnieniem niemieckich objawień jest bramkarz Julian Pollersbeck, najlepszy na turnieju, który miał być najsłabszym punktem kadry Kuntza i w pierwszym meczu z Czechami jeszcze to potwierdzał, a potem wyrósł na pewny punkt i zawodnika, który potrafi uratować drużynę. Jego gra nogami i odważne wyjścia na przedpole, idalnie pasowały do stylu gry Niemców. Oceniając turniejowe szanse naszych zachodnich sąsiadów, mówiło się przed mistrzostwami przede wszystkim o ofensywie – znakomitym Serge'u Gnabrym, kreatywnym Mahmoudzie Dahoudzie czy błyskotliwym Mitchellu Weiserze. Pierwszy błysnął tylko w pierwszym meczu, trzeci w ostatnim, a drugi po fazie grupowej stracił miejsce w składzie. Mało kto się spodziewał, że najjaśniejszymi postaciami Niemców będą gracze defensywni. I to ci, którzy mieli za sobą bardzo trudny sezon. Wydawało się, że w czasach bardzo rozwiniętego skautingu, trudno, by dwa tygodnie Euro U-21 wykreowało jakieś nowe, nieznane gwiazdy. Przypadki Kempfa, Toljana i Pollersbecka pokazują jednak, że polskie mistrzostwa też mają niespodziewanych indywidualnych zwycięzców.

Michał Trela - Onet.pl