Bayern Monachium zniszczył Arsenal w Londynie

Arsenal Londyn dzielnie walczył o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, długo prowadził z Bayernem Monachium, ale mecz kompletnie odwrócił się po przerwie, gdy Robert Lewandowski zarobił dla drużyny rzut karny i czerwoną kartkę dla rywala. Mistrz Niemiec wygrał starcie 5:1 (0:1), w dwumeczu zwyciężył 10:2 i jest w ćwierćfinale Champions League.

Bayern Monachium do Londynu przybył na rewanżowe starcie 1/8 finału Ligi Mistrzów, by potwierdzić swoją wyższość nad Kanonierami i pewnie zameldować się w ćwierćfinale. Wygrana Bawarczyków 5:1 w pierwszym starciu sprawiła, że Arsenal Londyn został z góry uznany za zespół, który w ósemce się nie znajdzie i który może po raz kolejny zostać znokautowany przez Niemców. Robert Lewandowski i spółka chętnie by postrzelali w Anglii, ale przede wszystkim chcieli odrzeć rywala z marzeń o odrobieniu strat.

Pierwszy kwadrans pojedynku pokazał, że Kanonierzy wcale nie muszą stać na straconym polu i że mogą Bayern na swoim Emirates Stadium postraszyć. Już w 11. minucie oko w oko z Manuelem Neuerem stanął Theo Walcott, który dostał wyborną piłkę z głębi pola. Bramkarz Bawarczyków był jednak szybszy i rywalowi wybił piłkę tuż przed własnym polem karnym. Cztery minuty później blisko szczęścia był Oliver Giroud, który uderzał z bliska głową, ale trafił tylko w słupek.

W końcu Bawarczycy odważniej ruszyli na połowę Kanonierów, ale ich ataki nie miały szybkości, nie miały elementu zaskoczenia, ani skuteczności. Miejscowi grali za to niezwykle ofensywnie, raz po raz nacierali na połowie mistrzów Niemiec i szukali drugiego trafienia. W 33. minucie dziwną decyzję podjęli sędziowie, Theo Walcott szarżował w polu karnym gości, Xabi Alonso sfaulował Anglika, ale po konsultacji rozjemcy nie wskazali na "wapno".

W odpowiedzi na listę strzelców winien wpisać się Lewandowski, jednak tym razem w piłkę nie trafił. Arjen Robben idealnie rzucił mu piłkę za linię obrony, lecz "Lewy" nie trafił w nią czysto i poleciała obok słupka oraz bezradnego Davida Ospiny. Jeszcze przed przerwą próbował z rzutu wolnego Alexis Sanchez, ale piłkę po jego mocnym strzale złapał pewnie Manuel Neuer. Po pierwszej połowie świetnie grający Arsenal prowadził skromnie z niemrawym i przewidywalnym Bayernem.

W drugiej połowie wszystko się zmieniło, a w roli głównej wystąpił oczywiście kapitan reprezentacji Polski. Wpierw Arsenal mógł prowadzić 2:0, ale tuż po wznowieniu gry wyborną sytuację zmarnował Giroud. Po trybunach Emirates tylko poniósł się jęk zawodu fanów, którzy nawet nie wiedzieli, że najgorsze dopiero przed nimi. Bawarczycy ruszyli do ataku, piłkę w pole karne dostał Robertem Lewandowski i w starciu z Laurentem Koscielnym zachował się jak mistrz.

Była 53. minuta gry, Francuz sfaulował Polaka i sędzia wskazał na rzut karny. Co więcej, Koscielny dostał żółtą kartkę za faul, za chwilę drugą za niesportowe zachowanie i protesty i mistrz Niemiec zyskał podwójnie na jednej sytuacji. Gdy Koscielny schodził do szatni, Polak pewnym strzałem z jedenastki doprowadził do remisu i w zasadzie przypieczętował los Kanonierów.

Cały misterny plan Arsene'a Wengera w 55. minucie gry, po golu Polaka, legł w gruzach. Awans przestał być realny, a jeszcze trzeba było wytrzymać ponad pół godziny gry przeciw mistrzom Niemiec i nie dać plamy. Ta sztuka miejscowym - co znamienne w obecnym sezonie - również się nie udała. Najpierw potężnie kropnął "Lewy", ale Ospina odbił piłkę. Po chwili Robben wykorzystał gapiostwo rywali w defensywie i od 68 minuty Bayern prowadził w Londynie 2:1.

Nieszczęście Arsenalu dopiero jednak nadchodziło, bo brak filaru defensywy został bezlitośnie wykorzystany przez ekipę Carlo Ancelottiego. Najpierw międy 75. a 76. minutą dwa gole winien zdobyć Lewandowski, który najpierw trafił w słupek, a po chwili przegrał pojedynek z bramkarzem Kanonierów. Co się nie udało Polakowi, wyszło w 78. minucie Douglasowi Coście. Brazylijczyk ruszył do kontry i płaskim strzałem zza pola karnego pokonał Ospinę.

Chwilę później, raptem 120 sekund, było już 4:1 dla gości. Tym razem akcję Bayernu wykończył Arturo Vidal, który dostał piłkę z głębi pola i nie zawiódł, będąc sam na sam z golkiperem Kanonierów. Chilijczyk pięć minut później jeszcze raz wpisał się na listę strzelców, rzucając rywali na kolana i ostatecznie ich upokarzając. Większość fanów Arsenalu Londyn tych zniewag już nie widziała, bo po drugim golu gości zaczęli opuszczać stadion, żegnając się z marzeniami o podboju Ligi Mistrzów i żegnając w myślach Arsene'a Wengera.

Awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, po wygranej w dwumeczu 10:2, zanotował Bayern Monachium.

 

Arsenal Londyn - Bayern Monachium 1:5 (1:0)

Bramki: Theo Walcott (20) - Robert Lewandowski (53-karny), Arjen Robben (68), Douglas Costa (78), Arturo Vidal (80, 85)

Żółte kartki: Laurent Koscielny, Alex Oxlade-Chamberlain - Javi Martinez

Czerwona kartka: Laurent Koscielny (54)

Sędziował: Anastasios Sidiropoulos (Grecja)

Widzów: ok. 60 000

Pierwszy mecz: 1:5 (w dwumeczu 2:10)

Awans: Bayern Monachium

 

onet.pl