Kolejny nowy początek Schalke

W Schalke 04 Gelsenkirchen znów postanowili, że wszystko trzeba zacząć od nowa. Już kolejny raz w ostatnich latach. Ale na razie, poza zmianami wokół drużyny, rewolucji nie ma.

Pozyskanie przez Schalke Christiana Heidela, dyrektora sportowego, który przez ponad dwadzieścia lat z wielkim wyczuciem pracował w FSV Mainz, wyciskając z ograniczonych możliwości tego małego klubiku wszystko, co się da, z trzema awansami do europejskich pucharów na czele, należy uznać za jeden z najciekawszych ruchów tego lata w Bundeslidze. Heidel nie zaczął jednak w klubie od wielkiej rewolucji. To nie w jego stylu. Owszem, podziękował na początek trenerowi Andre Breitenreiterowi, który miał jeszcze ważny kontrakt, ale to było akurat oczywistością, bo tego szkoleniowca klub formatu Schalke ewidentnie przerósł. Heidelowi udało się wyciągnąć z Augsburga kandydata ponoć wymarzonego, czyli Markusa Weinzierla. Obaj panowie mają zbudować nowe Schalke. Na razie jednak przede wszystkim ze starych zawodników.

W kadrze klubu z Gelsenkirchen doszło bowiem póki co jedynie do kosmetyki. Już od dawna było wiadomo, że drużynę za darmo opuści w lipcu stoper Joel Matip, którego Juergen Klopp zabrał do Liverpoolu. Za niego, także za darmo, udało się Heidelowi pozyskać Naldo z Wolfsburga. Wydaje się, że to ruch świadczący o tym, że dyrektor sportowy nie stracił wyczucia. Wziął oczywiście zawodnika wiekowego, ale takiego, który w perspektywie przynajmniej najbliższego sezonu nie powinien stanowić osłabienia po odejściu Matipa. Para środkowych obrońców z Benediktem Hoewedesem, mistrzem świata, wygląda bardzo solidnie.

Drugim spektakularnym ruchem nowego szefa sportu w Schalke, było przekonanie do transferu Breela Embolo z FC Basel. Nastolatek, uważany za jeden z największych talentów w Europie, był kuszony od dawna przez wiele wielkich klubów angielskich, a miesiącami zabiegał też o niego Wolfsburg. Klub z Gelsenkirchen musiał się wykosztować, bo zapłaci za niego w sumie około 30 milionów euro, co będzie jednym z jego najdroższych transferów w historii, ale jednocześnie zapewnił sobie utalentowanego napastnika na przyszłość i pokazał potencjał. Z Schalke trzeba się liczyć, także na rynku transferowym.

Poza tym wielkich zmian w drużynie nie ma. Na niektórych pozycjach, jak środek pomocy, gdzie są Johannes Geis, Leon Goretzka i Max Meyer, wydaje się, że ich nie potrzeba. Na innych, Heidela mogą ograniczać finanse. Na Embolo wydał już tego lata sporo. Ewentualne kolejne ruchy mogą pewnie nastąpić dopiero po sprzedaży Leroya Sanego, którego Pep Guardiola chce zabrać do Manchesteru City. To byłaby dla Schalke wielka strata, ale pozwoliłaby sfinansować zakup dwóch dobrych zawodników na skrzydła, których klub z Gelsenkirchen bardzo potrzebuje.

Może być jednak również tak, że Heidel stawia póki co na trenera. Wiemy już, że zawodnicy Schalke niespecjalnie radzili sobie pod wodzą Breitenreitera, ale dyrektor sportowy, woli zaczekać, co z aktualnej kadry będzie w stanie wycisnąć trener Weinzierl. Kadra nie jest bowiem źle obsadzona. Jest tam wielu zawodników ostatnio bez formy, ale jednak takich, którzy kiedyś grali całkiem dobrze. Zanim Heidel zrobi rewolucję, chce się przyjrzeć drużynie z bliska. Zwłaszcza że rewolucje nie są w jego stylu. A zmiana dyrektora sportowego, trenera i najwyższy transfer w historii, to i tak sporo wydarzeń jak na dopiero początek lata. W Schalke w końcu zawsze coś się dzieje.

 

Michał Trela - onet.pl