Olkowski i Peszko szanowani przez niemieckich kibiców

W meczu 29. kolejki piłkarskiej Bundesligi Herthy Berlin z "polskim" FC Koeln nie padły bramki. Była natomiast tęsknota za... nieobecnym tego dnia Pawłem Olkowskim. Obrońca gości, który leczy kontuzję, cieszy się wielkim zaufaniem w drużynie i wśród kibiców.

- To będzie bardzo zacięty mecz. Typuję remis, pewnie 0:0. Hertha ma ostatnio serię sześciu spotkań bez porażki, a my... jesteśmy na drodze, aby mieć podobną - powiedział kibic gości o imieniu Niels, który przyjechał do Berlina prosto z Kolonii i już trzy godziny przed sobotnim meczem czekał w klubowej koszulce na otwarcie bram stadionu.

Jak się okazało, wytypował bezbłędnie. Po bezbramkowym remisie oba zespoły są już bardzo blisko utrzymania w niemieckiej ekstraklasie, co zwłaszcza dla FC Koeln - ekipy beniaminka - ma duże znaczenie.

Zespół z Kolonii to obecnie najbardziej "polska" drużyna Bundesligi. Do momentu niedawnej kontuzji regularnie występował prawy obrońca (czasami pomocnik) Paweł Olkowski, coraz pewniejsze miejsce w składzie ma także grający przed nim Sławomir Peszko (z Herthą występował do 73. minuty). Jedynie Adam Matuszczyk większość meczów ogląda z ławki rezerwowych - tak było również w sobotę.

Na pytanie o polskich graczy FC Koeln, kibic Niels najpierw wymienił Olkowskiego.

- Bardzo dobry piłkarz, grał prawie we wszystkich meczach w tym sezonie. Występuje w waszej reprezentacji, prawda? U nas stanowi silny punkt. Matuszczyk kiedyś zapowiadał się na świetnego piłkarza, ale przestał się rozwijać. Nie robi kolejnych kroków naprzód. Szkoda, bo uważaliśmy go za duży talent. Jeśli chodzi o Peszkę, to bardzo podoba mi się jego mentalność. Zawsze chce, jest nieustępliwy na boisku. Gra tak ambitnie, że czasami żółta kartka dla niego jest kwestią pięciu-dziesięciu minut. Ale cały czas walczy - podkreślił sympatyczny kibic drużyny Petera Stoegera.

Inny z fanów FC Koeln dumnie przechadzał się pod stadionem, a później na trybunach, w koszulce z nazwiskiem Olkowskiego. To duże wyróżnienie dla polskiego obrońcy, bo większość fanów gości, którzy przyjechali do Berlina, miała na sobie koszulki klubowe bez żadnego nazwiska.

Fani Koeln tęsknią za Olkowskim, ale nie tylko oni. Np. Sławomir Peszko przyznał, że dobrze mu się gra, gdy ma obok siebie kolegę z reprezentacji.

- Czy brak Pawła miał jakiś wpływ na moją grę w sobotę? Na pewno tak. Z Miso Brecko dawno nie współpracowałem na tej stronie, a z Pawłem graliśmy w ostatnim czasie tydzień w tydzień. Ale cóż, trzeba się szybko przestawić. Wiadomo, że Paweł z powodu kontuzji jest wyeliminowany do końca sezonu. Teraz przebywa w Polsce, ma kilka dni wolnego, ponieważ - rzecz jasna - nie może nic robić - powiedział PAP.

Kilka dni przed meczem pojawiła się informacja, że na Stadionie Olimpijskim usiądzie około trzech tysięcy fanów drużyny gości. - Myślę, że będzie nas więcej. Cześć sympatyków kupuje bilety już tutaj, nie z puli dla gości. Zresztą w Berlinie są co najmniej dwa fan-kluby FC Koeln - mówił tuż przed spotkaniem Niels.

Rzeczywiście, fani gości stawili się licznie na Stadionie Olimpijskim. Bawili się świetnie. Dla nikogo nie było problemem, że np. śpiewali głośno piosenki klubowe... fanom Herthy stojącym w kolejce do toalet. A kibicom z Kolonii nie przeszkadzała z kolei spora dysproporcja w cenach pamiątek. Przed wejściem na teren Stadionu Olimpijskiego witało ich stoisko z barwami klubowymi obu drużyn. Szaliki Herthy kosztowały 10 euro, a FC Koeln - dokładnie o sześć więcej. Drożej nawet niż... komplet śpioszków w barwach Herthy (12 euro).

Okazały historyczny obiekt nie zapełnił się w całości, ale kibice obu drużyn mieli solidne wsparcie swoich fanów. Na trybunach pojawiło się w sumie 51 tysięcy widzów. W Berlinie komplet, czyli ponad 70 tysięcy, pojawił się w tym sezonie tylko dwa razy - gdy pod koniec listopada przyjechał Bayern Monachium (76 197), a niedługo później Borussia Dortmund (75 254). Wkrótce takiej frekwencji można spodziewać się np. 6 czerwca, wówczas na Stadionie Olimpijskim odbędzie się finał Ligi Mistrzów. Piłkarze Herthy i FC Koeln obejrzą go w telewizji albo z trybun, ale szansę na występ wciąż ma Bayern Monachium z Robertem Lewandowskim.

 

PAP